piątek, 14 marca 2014

Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?


Dziś Jerzy LEWCZYŃSKI, nestor polskiej fotografii, kończy 90 lat. Filozoficzne podejście do życia zdaje mu się towarzyszyć od zawsze.
Co o nim wiemy? Artysta, fotograf, popularyzator koncepcji archeologii fotografii. Urodzony w 1924 w Tomaszowie Lubelskim, od lat związany z Gliwicami. W latach 1945-1951 studiował na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Od 1956 roku jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, a od 1951 - Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego (GTF). W latach 80. i 90. minionego stulecia wielokrotnie wchodził w skład Rady Artystycznej ZPAF. Od 1988 do 1993 roku był wykładowcą Wyższego Studium Fotografii ZPAF w Warszawie.
Blisko 20 lat temu Jerzy Lewczyński sformułował ostatecznie teoretyczną koncepcję "archeologii fotografii", nad którą pracował od końca lat 60 XX wieku. - Archeologią fotografii nazywam działania, których celem jest odkrywanie, badanie i komentowanie zdarzeń, faktów, sytuacji dziejących się dawniej w tzw. przeszłości fotograficznej. Dzięki fotografii, ciągłość wizualnego kontaktu z przeszłością stwarza możliwości poszerzania oddziaływania dawnych warstw kulturotwórczych na dzisiejsze - mówił na ten temat. Zajmował się także historią fotografii i krytyką oraz publicystyką związaną z fotografią. W 1999 roku opublikował "Antologię fotografii polskiej 1839-1989" (Bielsko-Biała 1999) - pierwszą tego typu monografię w Polsce.
Fotografię uprawiał amatorsko od czasów II wojny światowej
Poważniej zainteresował się nią na początku lat 50. w okresie realizmu socjalistycznego, tworząc - pod wpływem estetyki Jana Bułhaka - także prace socrealistyczne. W latach 1957-1960 był członkiem nieformalnej grupy skupiającej oprócz niego Zdzisława Beksińskiego i Bronisława Schlabsa. W tym czasie, głównie dzięki Beksińskiemu, zradykalizował swe poglądy. Był zwolennikiem eksperymentu formalnego i sztuki nowoczesnej o awangardowym rodowodzie, sięgającej swymi tradycjami okresu międzywojennego. Wraz z Beksińskim i Schlabsem uczestniczył w pokazie zamkniętym w Gliwickim Towarzystwie Fotograficznym w 1959 roku, nazwanym przez krytyka sztuki Alfreda Ligockiego "Antyfotografią" oraz w wystawie fotografii w Galerii Krzywe Koło kierowanej przez Mariana Bogusza. Ich twórczość stanowiła próbę włączenia się do ruchu "fotografii subiektywnej" Otto Steinerta, choć zajmowali bardziej radykalną postawę. Lewczyński inspirował się surrealizmem (np. "Nieznany" z cyklu nazwanego później "Głowy wawelskie") i rayogramami Man Raya. Tworzył fotomontaże negatywowe pokazujące przemiany cywilizacyjne Śląska, a także prace o inscenizacyjnym charakterze.
Autoportet z kością, fot. J. Lewczyński
Poszukiwania, eksperymenty
Od końca lat 60. XX wieku (m.in. na ekspozycji "Wystawa fotografii subiektywnej" w 1968 roku) rozwijał własny styl, pełen odniesień do fotografii amatorskiej, w tym własnej rodzinnej, sięgającej czasów dzieciństwa i przeżyć wojennych. Inspirował się także, podobnie jak w latach 50., filmem fabularnym, w którym ważne miejsce spełniło "Powiększenie" Michelangelo Antonioniego. Wykorzystywał m.in. znalezione i zniszczone negatywy ("Tryptyk znaleziony na strychu", 1971), często w formie zestawów kilku prac tworzących narrację wynikającą z kolejności ich prezentacji, opowiadającą "filmową" historię bohatera ("Dzieciństwo", 1968; "Drzwi", 1971). Jak zauważa Krzysztof Jurecki z Muzeum Sztuki w Łodzi, w podobnym kontekście odwołującym się do bardzo szerokiego pojęcia fotografii amatorskiej działali w tym czasie w fotografii światowej m.in. Christian Boltanski i Michael Snow.
"Mam skazę pokory"
Działania Lewczyńskiego wyprzedziły zainteresowania artystyczne związane z pojęciem fotografii jako "zbiorowej pamięci" czy "archiwum historii", popularne w światowej fotografii od lat 80. XX wieku. Odkrył trzy niezwykle cenne archiwalne zbiory: zdjęcia XIX-wiecznego fotografa z Gliwic, Wilhelma von Blandowskiego (porównywalne z pracami Augusta Sandera), Józefa Eisenbacha, aptekarza z Sanoka fotografującego w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku oraz Feliksa Łukowskiego, dokumentującego zamojską wieś w czasie II wojny światowej. Dzięki niemu uratował się także dorobek Krzysztofa Vorbrodta.
Lewczyński potrafił być również ironiczno-sarkastyczny w stosunku do rzeczywistości z czasów PRL oraz do samego siebie. W latach 80. i 90. XX oraz na początku XXI wieku stworzył prace komentujące specyficzną polską rzeczywistość. W tej sarkastycznej, bardzo osobistej wizji nonsens towarzyszy smutkowi. Atmosfera zdjęć przypomina wczesne filmy Miloša Formana - ukazując absurdalność życia w socjalistycznym państwie, uzmysławiają jednocześnie śmieszność i tragizm życia.

Prace Lewczyńskiego można znaleźć w zbiorach Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, Muzeum w Gliwicach, Muzeum Folkwang w Essen czy Musée de l'Elisée w Lozannie. Twórczości artysty została poświęcona m.in. monografia Wojciecha Nowickiego "Jerzy Lewczyński. Pamięć obrazu" (wyd. Czytelnia Sztuki, Gliwice), która przed 2 laty dostała się na prestiżową listę magazynu Photo-eye "The Best Books of 2012".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz