Kiedy byłam małym dzieckiem i kiedy ktoś mi powiedział, że coś będzie za pół godziny przeliczałam to momentalnie na 30 minut ale i tak wydawało mi się to wiecznością i nie wynikało to bynajmniej z mojej niecierpliowści. Dziś te 30 minut jest dla mnie jak 5 minut. Czas się skrócił aż strach pomyśleć co będzie dalej. I tak samo mam z okresem Świąt Bożego Narodzenia. Cały ten zgiełk zaczynający się w sklepach i na ulicach nie raz nie dwa już w październiku nie ma nic wspólnego z tym co pamiętam i z tym co powinno nam towarzyszyć w tym pięknym czasie. Zakupy, prezenty i świąteczne lampki giną gdzieś zaraz po Wigilii a przecież wtedy to też możemy celebrować całą magię świąt. I nie dziwi nic, że coraz więcej ludzi oficjalnie oznajmię wszem i wobec, że nie cierpi tego czasu. Chociaż być może nie wszystko co tu wypisałam może składać się na ich stan ducha. Ludzie są dziś bardziej zmęczeni niż nasi dziadkowie a już co dopiero pradziadowie. I to w czasach kiedy mamy tyle ugodnienień. Zmęczenie materiału homo sapiens tak to nazywam. Martwi mnie ten stan.
Na zdjęciach ostatnie momenty naszej gliwickiej szopki - (zaraz była demontowana), która jak co roku budzi kontrowersje ale jest a dla mnie zbyt krótko. Anioły na szczęście jeszcze nie odleciały :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz